W nocy z 16 na 17 kwietnia nad Polską znów pojawiła się zorza polarna. Zjawisko, które jeszcze kilka lat temu wydawało się u nas rzadkością, dziś przyciąga coraz więcej pasjonatów nieba i fotografii. Wśród nich Dariusz Stanecki i jego żona Joanna Bobkowska-Stanecka z Debrzna, którzy nie pierwszy raz wypatrują zorzy nad północnym horyzontem.
– Razem z żoną chyba od zawsze jesteśmy fanami fotografii. Takie zjawisko jak zorza polarna nad Polską to nie lada gratka – mówi Dariusz Stanecki. To właśnie Joanna Bobkowska-Stanecka trafiła w internecie na zapowiedzi nocnego spektaklu na niebie. Prognozy były obiecujące – indeks KP wysoki, parametry odpowiednie, wystarczyło tylko… bezchmurne niebo.
Para przygotowała sprzęt i wybrała lokalizację – tzw. „drogę uniechowską”, czyli trasę Debrzno–Uniechów. Okolica z pięknymi, starymi drzewami i małym ruchem aut stworzyła doskonałe warunki do nocnej fotografii. Na miejsce dotarli rowerami około godziny 21.
– Długo nic się nie działo. Zorza była słabiutka, niemal niewidoczna. Zrobiliśmy dziesiątki zdjęć, planowaliśmy już wracać… i wtedy się zaczęło. Gdy spojrzałem na jedno z ostatnich zdjęć, zobaczyłem zielono-fioletową poświatę. Chwilę później zorza rozlała się po całym horyzoncie, a potem zaczęły się wznosić świetliste filary – relacjonuje Dariusz.
Największa intensywność zorzy przypadła na godzinę 23:00 – przez około 30 minut spektakl był wyjątkowo widowiskowy. Przez kilka minut można było obserwować go nawet gołym okiem, a zdjęcia dało się robić smartfonem.
To nie pierwszy raz, gdy Staneccy dokumentują zorzę nad Polską – podobne ujęcia udało im się uchwycić w maju i sierpniu zeszłego roku.
– Nocka trochę zarwana, a do pracy na rano, ale dla takich chwil warto się poświęcić – podsumowuje z uśmiechem.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz